środa, 21 marca 2012

XVIII rozdział

                 Kilka tygodni później.....
Nareszcie, od mojego przebudzenia nie mogłam  doczekać się kiedy wreszcie wyjdę z tych czterech ścian. Doczekałam się, po 2 tygodnia wyszłam ze szpitala. Oczywiście wszyscy się cieszyli, że jestem zdrowa itp. Teraz od mojego wyjścia ze szpitala minęły chyba 4 tygodnie. Dziś mam mieć sesje zdjęciową do magazynu "Mob". Oczywiście ja ją organizuje. Strasznie się denerwuje, ale wszyscy mnie spierają. Mój brat, Sam, Niall- który jest chyba zazdrosny chociaż się do tego nie przyzna o Kevina. Nie wiem dlaczego on, jest tylko, a może aż moim najlepszych z najlepszych przyjaciół. W skali najlepszych z najlepszych, zajmuje prawie 1 miejsce, ponieważ Niall jest pierwszy. Jest..., tak właściwie to jakoś nie pamiętam żeby mówił mi że jest moim chłopakiem. Wszyscy o nas tak mówią. Na drugim jest właśnie Kevin, jest taka męską wersją Sam, ale i tak lepiej mi się z nim rozmawia. W sumie to chyba najlepiej się z nim mi rozmawia. Nie że jakoś źle mi się konwersuje z Sam albo z Niallem. Nie. Tylko że Kevin mnie chyba lepiej rozumie. Kevin jako założyciel gazety, będzie przymnie. Ale mniejsza z tym, czas się przygotować. Podsumowując dalej sądzę że mój braciszek miał racje że powinnam założyć pamiętnik. Co prawda, powiedział to jakieś dobre pięć lat temu. Ale co jakiś czas kupuje mi kolejne przepiękne zeszyty. Które służą mi jako pamiętnik. Czasami jako senniki, albo po prostu zapisuje tu notatki i ciekawostki. W szpitalu miałam  mnóstwo czasu, żeby pomyśleć. Doszłam do wniosku, że powinnam pisać tutaj częściej. O moich przeżyciach i uczuciach, ponieważ pewnego dnia może mnie zabraknąć. Kiedy rozmawiałam o tym niedawno z Kevinem, Niall pojechał w trasę koncertową na kilkanaście dni, nie pamiętam dokładnie. Powiedział, żebym tak nawet nie mówiła, bo nie wie co by zrobił gdyby mnie zabrakło. Mam nadzieje że nic mi się niestanie.  
A właśnie zapomniała bym poznałam reszte zespołu. Lou, Liam i Harry, Niall i Zayn są świetnymi przyjaciółmi. Lou umie rozśmieszyć. Dlatego jest najlepszy, kiedy jestem czasami w pod bramkowej sytuacji, jest mi po prostu źle. Wystarczy że do niego zadzwonię, odrazy na twarzy wyskakuje mi wielki banan. Liam jest opiekuńczy. Przy nim każda dziewczyna była by w niebie. Harry... nie wiem jak go opisać, on po prostu jest i chyba to jest w nim najlepsze. Niedziwnie się że wszyscy osobno i razem mają na całym świecie takie świetne i cudownie fanki. Każda z nich marzy o jednym z nich,dla mnie byłby to trudny wybór, gdyby nie Niall. Czasami zastanawiam się też, co by było gdyby żaden z nich nie przyszedł na casting do X factor?  "
Zamknęłam pamiętnik na delikatną i małą kłódeczkę w kształcie serduszka. Włożyłam go do szuflady w szafeczce nocnej, a srebrzany kluczyk zawiesiłam z powrotem an szyji, nosiłam go jako wisiorek. Prawie nigdy się z  nim nie rozstawałam. Po krótkim rozmyślaniu, nad tym co na siebie włożyć. Wyskoczyłam szybko z ciepłego łóżka, podbiegłam truchtem do wielkiego okna aby go odsłonić. Kiedy to uczyniłam, mnóstwo lekko ciepłych promieni słonecznych, wkradło się po cichutko do mojego pokoju. Jakby chciały żebym ich nie zauważyła, ale uznawali odmowy. Zmierzyłam w stronę toalety. Była dopiera 8:00, a ja miałam być w gazecie o godzinie 10:00. Ed Scheren miał się tam zjawić o 11. W łazience wzięłam prysznic, umyłam włosy i jak to się mówi zrobiłam ogólną poranną toaletę. Wybrałam prosty strój: http://stylistki.pl/letniowo-165262/. Szybko pościeliłam łóżko i zgarnęłam moją komórkę z stolika nocnego. Nigdzie się bez niego nie ruszałam. Nawet gdybym musiała iść do kuchni idę z nim. Włożyłam go do lewej kieszeni spodni i zeszłam po cichu na dół. Sam miałam wczoraj próbę do późna i nie chciałam jej budzić. Chyba mi się nie udało, bo nasze skrzypiące schody obudziły wszystkich w obrębie 18km.  W kuchni zaparzyłam kawę i zabrałam się za robienie śniadania. W lodówce miałam kilka jajek, kostkę masła, pół ogórka i zadziwiająco całego pomidora.  Mieszkając ze mną było to trudne, ponieważ wprost uwielbiam je, nie wiadomo dlaczego. Postanowiłam zrobić sobie omleta z trzech jajek i kawałkami pomidora. Wyszedł przepyszny, uwielbiałam gotować. Jako 14-latka marzyłam żeby zostać kucharką, ale także żeby zostać fotografką. Postawiałam na tym drugim. Szybko wsunęłam omleta, została mi kawa. Przeszłam z nią do salonu, gdzie włączyłam MTV, praktycznie nie oglądaliśmy telewizji. Chyba że był ciekawy lub śmieszny film. Akurat leciał koncert chłopaków z Berilna w Niemczech. To był chyba jakiś festiwal, ponieważ występowała tam Christina Sturmer ( pisze się przez u z 2 kreseczkami) Wykonała piosenkę Ich Lebe. Spodobała mi się. Spojrzałam na drewniano okrągły zegar który wskazywał godzinę 9:20. Niemoge uwierzyć że mineło tyle czasu. Szybko wypiłam duszkiem kawę i wyłączyłam telewizor. Wstałam i szybko pobiegłam na górę. Założyłam na ramię aparat i podbiegłam do lustra.. Podkręciłam delikatnie rzęsy tuszem do rzęs, a usta potraktowałam truskawkowym błyszczykiem. Przejrzałam się, musiałam przyznać wyglądałam niczego sobie. Wybiegłam z mojego pokoju i wparowałam do lokum Sam. Spała jeszcze słodko. Nie jestem pewna czy moge to tak nazwac jej włosy były strasznie potargana, usta delikatnie otworzone a większość jej ciała nie byłą przykryta kołdra. Podeszłam cichutko do jej tak zwanego łoża i usiadłam na skraju, blisko jej głowy. Zaczerpnęłam głęboki wdech i krzyknęłam tuż obok jej ucha.
- JA IDĘ!!!
Zareogowałą natychmiast, wydarła się na mnie trochę i życzyła powodzenia na sesji zdjęciowej. Wyszłam z domu, zabierając ze sobą kluczyki do swojego samochodu. Po moim wypadku chłopaki zafundowali nam samochody. Ja dostałam lekko zielonkawy garbus. Zawsze o takim marzyłam, no może nie o takim kolorze ale o takiej marce. Jest taki zwyczajny i normalny, nie jak nowoczesne BMW. Do redakcji dojechałam w  około pół godziny, idealnie. W redakcji czułam się swobodnie, znałam tam prawie wszystkich. Oni także mnie dobrze znali, byłam tutaj zaledwie kilka razy. Ale za każdym razem poznawałam mnóstwo ludzi. W recepcji czekały na mnie dwa listy, jednym nadawcą była moja mama a drugim mój brat. Pewnie chcieli mi życzyć powodzenie w ten średniowieczny sposób. jednak było to takie urocze, bo komu w XIX w. chciało by się pisać ładnie wyrazy an kartce, a potem jeszcze zanieść to na pocztę i wysłać. Z dwiema kopertami w ręce zmierzyłam do swojego gabinetu. Po drodze przywitałam się z kilkoma osobami. Otworzyłam lekko drzwi, przekręcając gałką. W pokoju było jasno, ale przepięknie na parapecie stały kwiaty w wazonie. Okno zajmowało całą szerokość ściany. Równolegle z nim miałam ustawione biurko a przy nim skórzany, czarny i bardzo wygodny fotel. Moj stół biurowy był z bodajże dębu. Na całości można było zauważyć mnóstwo słojów, tego drzewa. Obiecałam sobie że kiedyś policzę i lat miał ten dąb. Na biurku leżał laptop, po lewej stronie stała stara ale historyczna lampka. Mojego dziadka. Po prawej stał wazon z moim ulubionymi kwiatami: PLUMERIAMI. Nie łatwo je dostać, ale mi się udało. A kiedy je widzę odrazu poprawia mi się humor. W pokoju miałam także dwa fotele, stolik, lampę stojącą oraz kilka półek. Gabinet nie był jeszcze wykończony, ponieważ planowałam na ścianach powiesić kilka zdjęć.  Aprat położyłam na stoliku, a sam rozsiadłam się na moim skórzanym fotelu przy biurku. Postanowiłam pogrzebać w internecie i sprawdzić swoją poczte. Po upływie około 45 minut, zadzwonił telefon. Odebrałam go, ale odrazu wstałam. Ponieważ dowiedziałam się od recepcjonistki że Ed Scheeren, właśnie wszedł do budynku. Na ścianie wisiało lustro w którym się kolejny raz przeglądnęłam. Wyglądałam dobrze, więc wyszłam z mojego pokoju i zmierzyłam w strone miejsce gdzie miała być przeprowadzona sesja zdjęciowa. Byłam trochę zestresowana ale popchnęłam drzwi i zaczełam się przygotowywać do sesji zdjęciowej. Kilka minut później usłyszałam jak do pokoju wchodzi Kevin z nim. Podszedł do mnie, a ja podniosłam głowę, patrząc na osobę towarzysząca.
- Em, to jest właśnie Ed. Ed to jest ...- nie dokończył ponieważ ktoś mu przerwał.
- Emma?- Zapytał mnie Ed
-Matt? To ty?- Zapytałam, to nie mogła byc prawda.
- Tak! To ja!- Powiedział i podbiegł żeby mnie uściskać.
-Matt?- Zapytał zdezorientowany Kevin.
- Tak go nazywałam kiedyś!- Przyznałam się niechętnie.

                                                             *********
Przepraszam was bardzo, że nie pisałam tak długo. Ale wiecie jak to jest. Szkoła, znajomi, a teraz jest tak ciepło na dworze. Jeszcze do tego jestem w I klasie gimnazjum. Czyli Fizyka, Chemia, Geografia i najokropniejsza Biologia. NO i oczywiście Niemiecki. Postaram się napisać kolejny rozdział na weekendzie.
Pytajcie mnie o co chcecie na http://ask.fm/eeemmmaa. Chętnie odpowiem na każde pytanie. Jeśli będę potrafiła.
pROSZE WAS O UDZIAŁ W ANKIECIE. kTÓRĄ UMIEŚCIŁAM W PRAWYM ROGU. zACHĘCAM RÓWNIEŻ DO KOMENTOWANIA, OBSERWOWANIA NO I OCZYWIŚCIE DO CZYTANIA MOJEGO BLOGA.
Zachęcam do przeczytania ksiązki JUTRO JOHN MARSDEN, oraz do oglądnięcia filmu który włąsnie wchodzi do kin w piątek 23 marca pt. IGRZYSKA ŚMIERCI.

7 komentarzy:

  1. Przepraszam was bardzo za brak dialogów. Nie miałam weny, ale piosenka " I LEBE " pomogła mi. Oczywiście piosenki takie jak: Cigarettes - Russian Red, Ed Sheeren- The a team oraz Cher Lloyd- With Ur Love. Brali udział także w tworzeniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie powiem, świetnie piszesz :)
    zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne opowiadanie ;D szkoda że w tym rozdziale tak mało dialogów XD dużoo Sam i Zayna czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo :D
      Tak wiem.
      Postaram się w następnym rozdziale napisać coś więcej o Sam i Zaynie.

      Usuń
  4. Miałam Cię poinformować, więc tak robię. U mnie już pierwszy rozdział! i czekam na następny u Ciebie. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki wielkie za powiadomienie już lecę czytać. :D
    Postaram się jutro dodać lub jeszcze dziś :)

    OdpowiedzUsuń